Co wyjdzie z miłości pirata do córki barona? Nic dobrego. A co wyjdzie z badań pewnej właścicielki muzeum nad piratem? Nasza przygoda.
Jako pani Black wraz z pomocą córki otrzymujemy niezwykłe znalezisko – ciało Remingtona, które zostaje wyłowione 300 lat po jego śmierci. Nie tylko ciało jest drogocennym trofeum dla właścicielki Karaibskiego Muzeum Morskiego, ale i jego artefakty, insygnia – szabla, klejnot, pistolet. Po wyekwipowaniu ciała tymi znaleziskami, ciało Remingtona ożywa i porywa córkę Black, przywołując tym samym swój dawny statek wraz z nieliczną załogą. Badaczka nie daje za wygraną i wskakuje na okręt kapitana, aby uwolnić młodą dziewczynę.
Na statku poznajemy kilku majtków, którzy pomagają nam za drobne przysługi. W końcu natrafiamy na opuszczoną wyspę, gdzie dowiadujemy się o celu kapitana i dobrym przesłaniu jaki nim kieruje (zapominając na chwile o jawnym uprowadzenie córki). Krótko mówiąc, czeka nas poznanie romantycznej i krwawej historii Remingtona oraz jego ukochanej, która spoczywa na wyspie.
Nightmares from the Deep: The Cursed Heart to gra z gatunku ukryte obiekty i jak sama nazwa wskazuje głównym elementem rozgrywki jest przeszukiwanie ukrytych przedmiotów w chmarze innych dupereli, które pomagają nam zazwyczaj w rozwikłaniu prostych zagadek – jak chociażby ułożenie w odpowiedniej kolejności trofeów, bądź wypłoszenie ptaka – lub otwarciu drzwi do dalszych lokacji.
Głównym mankamentem gry jest jej trudność. A raczej prostota. Zagadki nie sprawiają najmniejszych problemów, a szukanie obiektów – mimo, że licznych – nie sprawia kłopotu i prujemy jak burza przed siebie. Zabrakło mi również możliwości szybkiej teleportacji za pomocą mapy do danych lokacji, przez co trzeba krążyć w koło co powoduje lekkie znużenie. Na szczęście lokacje wgrywają się w mgnieniu oka co nie przysparza, aż takich problemów.
Ogromne wrażenie jednak wywarła grafika, która świetnie buduje nastrój. Lokacje oraz przedmioty narysowane są pieczołowicie, zadbano o każdy chociażby najmniejszy detal i choć przerywniki filmowe są gorszej jakości to nie ma powodu do narzekania. W dodatku, gdy z głośników wydobywa się męski chór i muzyka wbijająca się dokładnie w przygody piratów, interesujemy się dalszymi losami pani Black i jej córki. Niestety przygoda trwa niecałe cztery godziny i nawet dodatkowa misja po ukończeniu gry – w postaci ucieczki z wyspy – nieznacznie wpływa na jej długość (troszkę ponad pół godziny).
Mimo wszystko po raz kolejny studio Artifex Mundi pokazało, że są specjalistami od gier tego typu i potrafią zadowolić i zainteresować odbiorcę swoim produktem. Mimo, że trwa to krótko to jest to czas wbijający w monitor od początku do końca rozgrywki.